KAZANIE KS. PROBOSZCZA 13.05
FATIMA | 13.05.2024r. |
1. Początek objawień w Fatimie to potężny błysk światła. Dzieci są nim przerażone, bo sądzą, że zbliża się jakaś potężna i groźna burza, choć, co ich dziwi, nie słyszą grzmotu. „Nagle ujrzeliśmy jakby błyskawicę.” Tak wspomina tę pierwszą chwilę Łucja. Troje małych dzieci w zapadłej wiosce na marginesie świata, bawiąc się budowaniem murku z kamieni, nie ma pojęcia, że w ten sposób nad światem pogrążonym w mroku wojny Bóg otwiera niebo. I przez misję objawienia Maryi kolejny raz ratuje świat. Nawet kiedy już widzą, że to nie jest zwykła burza, postać Maryi wydaje się jeszcze jakby zbudowana z tego światła. I światło będzie wciąż obecne w tym, co będzie się działo przez najbliższe miesiące. Bóg objawia nie tyle Maryję, ile Siebie, podobnie jak to zrobił w Betlejem w stajni i otoczeniu ludzi ubogich. Nie w gabinetach władców, nie w kuriach biskupich, nie na uczelniach pełnych profesorów. Im potężniejsze światło, tym głębszy mrok, który ono rozrywa. Historycy określają ten mrok, którego najmocniejszym dowodem była trwająca wojna. Przed nią powszechne było przekonanie, że krótka wojna uporządkuje świat. Żołnierze defiladowym krokiem na nią wyruszali żegnani kwiatami i radosnym dźwiękiem orkiestr. Jak rosyjska operacja specjalna. Kilka dni i po problemie, rozwiążemy nasze sprawy, osiągniemy nasze cele i ambicje. Zamiast tego nastały lata zagłady, miliony ofiar, całe pokolenia stracone. Bóg pozwala, by człowiek zakosztował przerażających skutków swojej pychy, głupoty, bezbożności, szaleństwa nienawiści. Lecz nigdy nie przestaje być Ojcem, który przyjdzie z ratunkiem, kolejny raz rozerwie niebo, by ratować ziemię. Dopuszcza zło człowieka, lecz też stawia mu granicę. Inaczej człowiek natchniony jakimś mrocznym duchem już dawno zniszczyłby ziemię.
2. Czy dziś tylko wspominamy to Boskie światło przed ponad 100 lat? Czy jesteśmy taką grupą rekonstrukcji historycznej, grupą wspominkową? Czy widzimy jak dziś Bóg rozrywa niebo? Jeżeli nie, to wspomnienia nic nam nie pomogą. Z mrokami nie mamy problemu. Nie brakuje nam kolejnych strasznych wojen. Zabójczy duch wydaje się opętywać całe pokolenia. Wciąż kolejne operacje specjalne, przez które człowiek chce spełnić swoje plany. Niezliczone rzesze ludzi wierzą, że mają prawo do wojny, w Ukrainie, w Gazie. Według badań ponad 65% Polaków jest za rozszerzeniem prawa do aborcji. Już nazwanie zabicia nienarodzonego dziecka prawem jest niesamowite. Choć eutanazja jest nadal zabroniona, to znowu przekonania nasze są pół na pół. Ale wystarczy rok propagandy, że można skracać życie chorym, a znowu większość będzie głosować za prawem do śmierci. Do dziś wielu nie może zapomnieć św. Janowi Pawłowi II, że śmiał mówić o istnieniu cywilizacji śmierci, mentalności, całej kulturze nad którą unosi się duch tego, o którym Jezus mówi w Ewangelii, że „od początku był mordercą.” Wielu z nas teraz odetchnie z ulgą. Jestem po dobrej stronie. Najtrudniej jest nam zobaczyć, gdy my sami niszczymy życie nasze i bliźnich. To, co nazywamy nerwowością, przez całe dziesiątki lat zatruwa i niszczy życie nasze i bliźnich. W naszych konfliktach wewnętrznych tak trudno jest przyjąć ich zabójczą moc. Zwykłe nastawienie pychy, że ma być tak, jak ja chcę, ślepy upór, że tylko ja mam rację, przekonanie, że wszystko wiem najlepiej, rodzą dramatyczne źródła konfliktów, wojen emocjonalnych, cierpienia.
3. Mroku nam dziś nie brakuje. Ale czy jest światło? Czy my tego światła dziś chcemy i wyglądamy? Św. Jan Paweł II nigdy nie mówił tylko o „cywilizacji śmierci”. Zawsze była tylko mrocznym tłem, by pokazać istnienie „cywilizacji i kultury życia”. Podobnie mówi dziś papież Franciszek, tyle razy sprzeciwiając się logice prawa do wojny, nadziei, że świat uratują nowe dostawy doskonalszej broni. Ostatnio często przypomina, że nasza zachodnia kultura po prostu umiera przez niechęć do dzieci. Wolimy mieć w domach liczne psy i koty. Papież wspomina jak jego sekretarz, idąc przez plac św. Piotra, zobaczył kobietę z dziecięcym wózkiem. Podszedł pobłogosławić dziecku, a w wózku otulony becikiem był pies. Jeżeli nie odkryjemy blasku Bożej światłości, DZIŚ nie ma dla nas nadziei.
W Ewangelii Pan Jezus wyprowadza uczniów z fałszywej pewności, że wszystko rozumieją i wiedzą dobrze. Mówi im: „Oto nadchodzi godzina, że się rozproszycie…każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego.” Uczniom pewnym siebie zapowiada zdradę i ucieczkę. Jednak nawet zdrada uczniów jest wpisana w Boskie plany. Ostatecznie w mrokach ludzkiej słabości ma zabłysnąć światło: „To wam powiedziałem abyście pokój we Mnie mieli.” Człowiek i uczeń Jezusa musi poznać swoją słabość. Odkryć, że ratunek jest w Bogu i od Niego pochodzi. Pokornie go oczekiwać. Wyglądać światła i pozwolić się mu poprowadzić.
4. W pierwszym czytaniu św. Paweł odnajduje w Efezie uczniów i na pytanie, czy otrzymali światło Ducha Świętego słyszy odpowiedź: „Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty.” My, choć o Duchu Świętym słyszeliśmy, to praktycznie może On w naszym życiu nie mieć żadnego miejsca. Być słowem bez znaczenia. Nie czekamy, nie przyzywamy, nie tęsknimy za Nim. A to On jest Boskim Światłem, On jest darem błysku z nieba nawet w najgłębszej nocy. Przyjście Ducha rodzi natychmiastowe owoce, rozjaśnia życie, uzdalnia człowieka do dobra i miłości, czyni odważnym. Obdarza charyzmatami, które sprawiają, że człowiek przestaje żyć dla siebie, a buduje cywilizację życia. Skoro Bóg wybrał troje małych dzieci i przez nie rozpoczął wielkie dzieło, nie możemy powiedzieć, że z nami tego zrobić nie potrafi. Gdzie człowiek liczy na siebie, wierzy we własne siły i plany, buduje fałszywy świat i prowadzi swoje operacje specjalne. Częściej popada w smutny pesymizm, że nic się nie da zrobić i nic nie zależy ode mnie. Niech świat zmieniają inni, politycy, księża, naukowcy. Inni, byle nie ja. Tymczasem każda prawdziwa modlitwa ucznia Jezusa jest w Duchu Świętym, jest napędzana nadzieją Bożego Światła. W modlitwie Bóg może nie dać nam tego, o co prosimy. Jednak jednego Bóg Ojciec nigdy nam nie odmawia. Jezus, gdy nas uczy prawdziwej i wytrwałej modlitwy, mówi: „I ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane…Każdy kto prosi otrzymuje…o ileż bardziej Ojciec da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.” Może tysiące razy przegrywaliśmy modlitwę i często się ona w nas załamuje, bo nie jest z Ducha Świętego. Nie oczekujemy Bożego Światła, pozostajemy bez ufności w Jego DAR. Dlatego modlitwa w szkole Maryi pełnej Ducha jest pierwszym krokiem Fatimy. Od początku do końca to jak refren tych objawień: „Odmawiajcie codziennie różaniec.”
144 Wyświetlenie, 1 Dzisiaj