ADORACJA 06.10.2024 R.

Panie Jezu, dziś w Ewangelii odsłaniasz przed nami prawdę o głębi zatwardziałości ludzkiego serca. Obrazem staje się trwająca całe wieki praktyka prawa i łatwości męskiej władzy: rozwodów jako oddalenia kobiety, żony i matki. Wystarczył list rozwodowy, by mężczyzna z jakiegokolwiek powodu mógł oddalić żonę i wypędzić ją z domu. Za tym prawem, które było uważane za prawo Boże dane przez Mojżesza, stało całe morze cierpienia, niesprawiedliwości, krzywdy. Nawet uczniowie Twoi są tą zatwardziałością serca całkowicie przesiąknięci. Są wstrząśnięci słowami: „Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo…” W Ewangelii Mateusza zapisane jest ich zdanie: „Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić.” Nie warto się żenić, jeżeli nie mam całkowitej władzy nad swoją żoną, jeżeli nie mogę jej usunąć, kiedy tylko chcę. Zatwardziałość serca potrafi nawet największą niesprawiedliwość i krzywdę uznać za swoje święte prawo, prawo, które dał mi Bóg, i w imię Boże mogę krzywdzić, wykorzystywać, traktować innych ludzi jak rzeczy, nawet bliskich: żonę i dzieci.

Z natchnienia Twojego Ducha kilka dni temu na rozpoczęcie ostatniej części synodu o odnowie Kościoła odbyło się NABOŻEŃSTWO POKUTNE. W nim w imieniu całego Kościoła dokonało się wyznanie grzechów i błaganie o przebaczenie. Bez tego stanięcia w prawdzie, bez uznania własnej grzeszności budowanie Kościoła jest niemożliwe, a jego odnowa będzie tylko sloganem. Tak to wyraził papież Franciszek w swej homilii. Żyjemy w świecie, gdzie ludzie na różne sposoby głoszą, że nie mają grzechu, nie potrzebują przebaczenia: ani Boga, ani ludzi. Widzą grzech i zło tylko w bliźnich. Kościół, który udaje bezgrzeszność, sprzeciwia się Bogu, możemy udawać wspólnie i każdy oddzielnie. O takim najmroczniejszym kłamstwie i zatwardziałości serca pisał św. Jan: „Jeżeli mówimy, że jesteśmy bez grzechu, zwodzimy samych siebie i nie ma w nas prawdy…Jeżeli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Boga kłamcą i nie ma w nas Jego słowa.”

Niech przynajmniej niektóre słowa tego uznania grzechu przez Kościół staną się dziś dla nas takim aktem PRAWDY, SKRUCHY, BŁAGANIA O MIŁOSIERDZIE BOGA I LUDZI. Oto te słowa: „Błagajmy o przebaczenie za brak odwagi w uznaniu nieskończonej godności każdego ludzkiego życia we wszystkich jego fazach.” Nie mamy odwagi, by bronić się przed propagandą uderzającą w dzieci nienarodzone, chorych, starców. Milczymy, udajemy, że to nas nie dotyczy. Dalej: „Prosimy o przebaczenie za to, co my, wierni, uczyniliśmy, aby przekształcić stworzenie z ogrodu w pustynię…” Czymś normalnym staje się zatruwanie naszego świata, ziemi, powietrza, wody. W imię chciwości kilku złotych palimy śmieci, wylewamy ścieki, i na tyle sposobów niszczymy dany nam przez Boga ogród ziemi i nieba, potem skarżąc się na choroby, nowotwory, powodzie i susze, dziwiąc się krzykowi niszczonej przez człowieka ziemi. I jeszcze słowa z nabożeństwa: „prosimy o przebaczenie nadużycia sumienia, nadużycia władzy, nadużyć seksualnych. Ile razy my: rodzice, kapłani, nauczyciele nadużywamy władzy, stosując przemoc fizyczną słowną, niszczymy sumienia przez zły przykład, przez brak troski, czasu i uwagi dla tych, którzy zostali powierzeni naszej odpowiedzialności, bo pracujemy, bo jesteśmy zmęczeni, bo nie mamy czasu. Ile razy nasze relacje małżeńskie stają się nie budowaniem wspólnoty miłości, ale walką o to, kto ma władzę, kto kim rządzi. Jesteśmy niezdolni do wspólnego pokonywania trudności i kryzysów. Godzimy się z uznawaną dziś za prawo i znak nowoczesności łatwością rozejścia się, rozwodu, prawem do troski jedynie o własne szczęście. To tylko mała cząstka tego błagania Kościoła o przebaczenie, tego wyznania naszej grzeszności. I to początek naszej odnowy.

 44 Wyświetlenie,  1 Dzisiaj