KAZANIE KS. PROBOSZCZA 13.11
33 NIEDZIELA ZWYKŁA | 13.11.2022r. |
- Bardzo potrzebujemy słów Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec” To prorockie widzenie, czyli tak widzi Bóg. Jezus widzi całą historię człowieka. Jakby ją miał na dłoni od początku do końca. Za chwilę zapowie Żydom bliskie zniszczenie ich świątyni w ramach strasznej wojny. Jezus widzi wszystkie wieki, aż do dzisiaj, do wydarzeń niszczących świat w 2022 roku. Możemy pytać, czemu Bóg na to wszystko pozwala, czemu nie robi nic skoro to wszystko wie i wszystko może? Może powinien wcześniej skończyć świat, nie byłoby ani I ani II wojny? Czemu Jezus mówi, że to całe zło, to przerażające cierpienie MUSI SIĘ stać? Hitler mógł zginąć jako kapral na I wojnie skoro zginęły miliony żołnierzy. Może wystarczyło zabrać życie Stalinowi, dziś Putinowi i wszystko wyglądałoby inaczej? Ale kogo jeszcze Bóg musiałby uśmiercić, żeby na ziemi było dobrze? Ilu ludzi? Setki, a może miliony? Jaka byłaby ta czarna lista ludzi, bez których nasze życie byłoby lepsze? Ale Bóg tego nie zrobił wtedy i dziś nie robi. Robi coś zupełnie innego, co nie mieści się w żadnych naszych planach. Słowa, które czytaliśmy, to rozdział XXI, a XXII to jest już opis męki i śmierci Jezusa. Jezus poddaje się przerażającej nienawiści, kłamstwu, przemocy, choć mógł – i to łatwo – uniknąć tego wszystkiego: i swojej śmierci, i cierpienia. Ale nie robi tego. Wie, że to musi się stać, że po to właśnie przyszedł na świat i tak ten świat ratuje.
- Wielu ludzi patrząc na taki świat, przestaje wierzyć w Boga. Wielu oskarża Boga. Bardzo trudno nawet nam, którzy w Niego wierzymy, widzieć, w jaki sposób On działa, GDZIE JEST??? Choć przecież widać, jak Jego Opatrzność na różne sposoby ogranicza całe ludzkie zło wojen i nienawiści. Prawie każda wojna ma historię tajemniczych zwrotów, zbiegów okoliczności, samounicestwiającego mechanizmu wpisanego w zło. Wielu ekspertów uważa, że wojna w Ukrainie mogła szybko się skończyć jej przegraną, gdyby nie niezwykłe zbiegi okoliczności i mechanizmy zła, głupoty wpisane w pychę agresorów. Straszny czas wojny dokonuje sądu Bożego. Wielu zaskakuje zdolnością do poświęcenia, nawet życia, czy też zdolnością braterstwa, cierpliwości. Gotują wspólnie i dzielą się chlebem. Inni stają się ludźmi pełnymi egoizmu, pychy, chciwości, zwykłej obojętności: skoro mnie to nie dotyczy, to nic mnie nie obchodzi los milionów ludzi. Miliony żyją ogłupione fałszywą propagandą. Do czego Bóg przez Jezusa wzywa nas, swoich uczniów? Co On robi i co my mamy robić? Nie jest to ludzki optymizm, że jakoś to będzie. Nawet gdyby cały świat płonął, nam nic się nie stanie. Mamy pseudo proroków i mistyków, którzy głoszą, że zginie cały świat, tylko nie Polska. I sekty, które głoszą, że wszyscy będą potępieni, tylko nie my. Proroctwo Jezusa nie łudzi fałszywym optymizmem. Żydom, którzy byli pewni potęgi swej świątyni, zapowiada jej zburzenie. Burzy fałszywe pewności, wiarę, że nic się nie stanie. I nam zapowiada trudne doświadczenia, prześladowania, gdy należenie do Kościoła będzie wiele kosztować. Wielu z Kościoła odejdzie. Jezus sam zbliża się do swej śmierci i nie boi się powiedzieć: „niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich”.
- Co zatem mamy robić? Niezwykle konkretną radę daje nam św. Paweł. Można ją zawrzeć w słowie: TRZEBA PRACOWAĆ. Można być rozczarowanym tą radą w czasie, gdy świat wydaje się walić. Widzimy jak dorobek pracy całych pokoleń jest niszczony. Jaki sens i wartość ma ludzka praca. I słowa apostoła: „Kto nie chce pracować, niech też nie je.” Większość z nas pracuje, wielu ciężko, pracujemy w kraju, pracujemy za granicą, niektórzy nawet na dwa etaty. Może ta rada jest nam zupełnie niepotrzebna? Nierzadko pracujemy nawet tak bardzo, że nie mamy już czasu na nic innego, na relacje z bliskimi, na więzi małżeńskie, wielu pracą tłumaczy, że się już nie modlą i przestali uczestniczyć w niedzielnych mszach. Trzeba zauważyć jak św. Paweł mówi o pracy. Wiemy, że była ona konkretna: szył namioty. I w dużej mierze robił to nocą. Jak wszyscy zarabiał pieniądze na chleb. Jednak było to jakoś na marginesie życia. Mógł korzystać z tego, co mu się należało. Innych apostołów utrzymywał Kościół. On swą zwykła pracą też czegoś ważnego naucza. Praca jest ważna, lecz musi być wpisana w coś więcej: w miłość do rodziny, w służbę drugiemu człowiekowi, w bycie dla Ojczyzny, dla Kościoła, a nawet dla świata, w którym żyję. Bez tego WIĘCEJ praca staje się ucieczką od życia. Warto sobie co jakiś czas zrobić taki mały eksperyment, będąc w pracy. Pomyśleć, że to jest ostatni dzień mojego życia. Niezwykłe są rekonstrukcje ostatnich chwil ludzi, którzy są świadomi, że ich życie się kończy. Mamy zapisy rozmów telefonicznych, smsy z samolotów, które nie miały szansy już wylądować. Najczęściej jest to powiedzenie swoim bliskim, że się ich kocha, że ostatnią myślą jest się przy nich. Może z bólem, że tyle razy można to było zrobić, powiedzieć, okazać. Z bólem za czasem utraconym.
- Jak to jest ważne, by odkryć, że trzeba pracować nad swoją miłością. To jest nasz pierwszy etat pracy. Praca nad miłością małżeńską, rodzinną. Trzeba mieć na nią czas, uwagę. Pracować, by okazywać sobie bliskość, czułość, zainteresowanie, rozmawiać, słuchać. Pracować nad kryzysami, konfliktami, trudnościami, pracować, a nie uciekać. Pracować, gdy narastają złe emocje, ból poranień, przyzwyczajenie do życia oddzielnie. Nawet konflikt, kłótnia nad którą pracujemy, przebaczamy, szukamy rozumienia, może na końcu dnia stać się dobrym doświadczeniem. Jak niesamowitą i niezapłaconą pracą jest wychowanie dziecka, towarzyszenie mu, mądre, pokorne, bo ciągle się zmieniające dziecko dorasta, zaskakuje. To, co było dobre kiedyś, nie wystarczy dziś. To jest nasz pierwszy etat pracy. Szybko się okaże, że w tej pracy potrzebujemy szkoleń. To praca nad sobą. Nawet kiedy spowiadamy, często robimy to w modelu kosza na śmieci. Wysypać, by można było go na nowo zapełnić. Postanawiam się poprawić, to wyuczona formuła i nic więcej. Można nigdy w życiu nie odkryć, że ja sam jestem miejscem pracy. Kto pracuje nad miłością, szybko zacznie pracować nad sobą, musi zmierzyć się ze swoimi wadami, egoizmem, wygodą, szukaniem siebie. Szybko odkryjemy, że potrzebujemy łaski, pomocy Boga, Jego Ducha. Praca nad sobą doprowadzi nas do Boga. Choć nieraz potrzeba lat porażek i zmęczenia, by uznać, że Go potrzebujemy. Wtedy Bóg nam rozszerzy serce. Będziemy pragnąć służyć i pracować także dla Kościoła i dla poranionej ludzkości. Tej pracy, jej dzieł i owoców żadna wojna, żadne bomby nie zniszczą. Odkryjemy, co robi Bóg w tym naszym trudnym świecie. Odkryjemy, co my mamy do zrobienia, co jest naszą pracą i sensem życia.
287 Wyświetlenie, 2 Dzisiaj
Poprzedni