KAZANIE KS. PROBOSZCZA 29.03
WIELKI PIĄTEK | 29.03.2024 r. |
1. Jest jedna postać, która przewija się przez wszystkie Ewangelie Wielkiego Tygodnia. Oprócz samego Jezusa on jest zawsze. I dziś Ewangelia Męki Pańskiej zaczęła się od niego i tego, co zrobił. Nie będzie go jutro w opisach pustego grobu i zmartwychwstania. Nie będzie go wśród ludzi, którzy spotkali Zmartwychwstałego. Już nie żył. Sam sobie wymierzył karę śmierci. To Judasz, apostoł Jezusa i zdrajca. Po co nam przez te najważniejsze dni Słowo Boże codziennie przypomina Judasza? Czy nie lepiej byłoby go ze smutkiem i wstydem ukryć, na zawsze zasłonić niepamięcią? Po co nas codziennie kłuć w oczy Judaszem, jego zdradą, latami pozornego chodzenia za Jezusem, udawania bycia uczniem? Zdradzającego po latach zupełnie bezowocnego słuchania Jezusa, bezowocnego oglądania Jego cudów? To tak, jakby szkoła wywiesiła w głównym holu zdjęcie absolwenta, który przeszedł całą drogę edukacji, wiele lat nauki i pozostał analfabetą. To wstyd dla szkoły i przekreślenie sensu jej istnienia, pracy nauczycieli skoro wypuścili analfabetę i nieuka. Może to Judasz jest porażką szkoły Jezusa? Przecież Jezus wiedział, że Judasz jest złodziejem, a oddał mu wspólny trzos. Musiał wiedzieć, że żyje w świecie obłudy, stwarzając pozory troski o ubogich, pozory wiary i miłości do Pana, a przecież posyłał go, by głosił Ewangelię jako apostoł. Przecież także w Kościele zdrady staramy się ukryć, zamieść pod dywan, po co gorszyć, zasmucać, kompromitować, kalać własne gniazdo. A jednak Słowo Boże nie pozwala nam uciec przed Judaszem, przed prawdą, która w nim jest.
2. Tylko Judasz może nam pomóc zrozumieć prawdę Wielkiego Piątku, prawdę męki i śmierci Jezusa. Zrozumieć, jakie jest w tej śmierci nasze miejsce. Żyjemy w świecie, w którym nie tylko się głosi, że Bóg umarł. Właściwie nie ma znaczenia, czy jest, bo jest niepotrzebny. Mamy całe pokolenia ateistów faktycznych głoszących: Bóg nie istnieje i ateistów praktycznych: tu Go nie ma, i mnie nie jest potrzebny do niczego. Chyba nie ma rodziny, by w niej nie było ludzi głoszących śmierć Boga. Ma to też postać powszechną cywilizacji i kultury bez Boga. Powszechnie uważa się wiarę w Boga za szkodliwą dla człowieka, zaburzającą jego życie. Istnieje jednak najstraszniejszy wymiar śmierci Boga: to zdrada Jego przyjaciół, bliskich, tych, którzy wyszli z Jego szkoły. Kryzys Kościoła wydaje się tak głęboki, że nawet papież Benedykt już jako emeryt nie boi się zadać pytanie: „Cóż mamy czynić? Może powinniśmy stworzyć drugi Kościół, by wszystko zaczęło działać?” Tego już się nie da naprawić, można tylko spróbować zbudować coś innego. Jak dom, który jest już w takiej ruinie, że tylko można go zburzyć albo spalić, by zrobić miejsce na nowy. Papież emeryt dobrze wie, że tak już próbowano robić wiele razy: budować nowy własny Kościół po swojemu ze smutnymi skutkami. I nie ma mocniejszego doświadczenia upadku Kościoła jak kryzys kapłaństwa. To nie tylko upadki księży w nadużycia seksualne, chciwość i żądze władzy – wszystkie elementy zdrady Judasza, ale tu jak w soczewce skupia się odejście od Boga w całym Kościele, w rodzinach, parafiach. Los Judasza ma być dla nas wszystkich wstrząsem, pełnym bojaźni pytaniem: jaka jest moja wiara, jakie jest moje pójście za Jezusem? To jest najgłębszy wymiar śmierci Jezusa. On umiera za swoich, przyjaciół, uczniów, bliskich, którzy Go nieustannie zdradzają. On najpierw i najbardziej umiera za Swój Kościół, za nas.
3. Śmierć Jezusa za nas, która uobecnia w każdej Mszy, którą nas karmi w każdej Komunii. To najlepszy dowód, że Bóg nigdy nie odwoła Swego wyboru, nie uzna, że trzeba ten Kościół przekreślić i zbudować coś na nowo lub skończyć ten zepsuty świat. Zamiast oskarżać zwłaszcza innych lub udawać, że nic się nie dzieje, dziś mamy terapię śmierci Pana za nas. Cała Liturgia ma nas w tej śmierci za nas zanurzyć. Ten sam papież Benedykt jako kardynał napisał w przejmującym rozważaniu stacji III upadku: „ile Chrystus musiał wycierpieć w swoim Kościele? Ileż razy nadużywa się sakramentu Jego obecności, w jaką pustkę i złość serca tak często On wchodzi! Ile razy Jego słowo jest przekręcane i nadużywane! Jak mało jest wiary…ileż pustosłowia! Ile brudu jest w Kościele i to właśnie wśród tych, którzy poprzez kapłaństwo powinni całkowicie do Niego należeć. Ileż pychy i samouwielbienia! Jak mało cenimy sakrament pojednania…Zdrada uczniów, niegodne przyjmowanie Jego Ciała i Krwi jest z pewnością największym bólem Zbawiciela.”
Po to nam jest potrzebny Judasz, byśmy poznali prawdę, że bez Jego śmierci nasz los jest taki sam: samounicestwienie. Byśmy odkryli dla siebie nadzieję zbawienia. On umiera za nas, za mnie. Judasz jak to zapisała Ewangelia zabił się przed śmiercią Jezusa, nie pozwolił, by On go uratował. My chcemy tę śmierć przeżyć, pozwolić, by nas dotknęła, skruszyła, pokazała drogę nawrócenia i ratunku. Po to za chwilę uklękniemy przed ukrzyżowanym Panem, by Mu powiedzieć wiem, że to za mnie, zmiłuj się nade mną, nad Kościołem, nad światem. Po to Go przyjmiemy za chwilę w Komunii, by uwierzyć i zaufać, że On nie chce nas potępić, ale zbawić. Chcemy ufać dziś słowom Boga wypowiedzianym przez proroka: „w Jego ranach jest nasze uzdrowienie…mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.” I zrobić to, do czego zachęca czytanie z listu do Hebrajczyków: „Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli pomoc w stosownej chwili.” Ta chwila właśnie nadeszła…
275 Wyświetlenie, 1 Dzisiaj